Aktor Jacek Chmielnik zmarł tragicznie

Jacek Chmielnik, ukochany przez publiczność za niezapomniane role w filmach “Vabank”, “Kingsajz” lub “Nad Niemnem”, nie żyje. Poraził go prąd w jego domu letniskowym pod Włodawą - dowiedział się dziennik.pl.

http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=57623

Może ta smierć, chociaż tragiczna i niepotrzebna, spowoduje jakąś szerszą publiczną dyskusję na tematy, które my poruszamy?

Witam

Będzie tak że opinia publiczna podejdzie z zainteresowaniem dlaczego tak się stało
jednak po pewnym czasie zapomni o sprawie jedynie rodzina będzie pamiętać.

Parę dni temu czytałem ,że matka z małym dzieckiem pojechała na wczasy i dziecko w pokoju , w którym najmowali dotknęło lodówki i poraźił je prąd.
Dziecko oczywiście nie przeżyło a matka przeżywa szok.
Szok przeżywa do tej pory rodzina spalonego prądem i porażonego elektryka z Wrocławskiej Energetyki.
Mężczyzna z Wrocławia, który chciał zabić prądem kreta musiał podzielić planowany przez niego los swojej ofiary.
Szkoda tylko , że takie pojedyncze wypadki nie są nagłaśniane w mediach.

Ostatnio w budynku którym się opiekuję zagnieździły się osy i pracownik firmy, który usuwał osy powiedział ,że najwięcej zgłoszeń mieli jak osa użądliła śmiertelnie znaną aktorką Sałacką.

Bardzo lubiłem tego aktora i jest mi go żal.
Mam nadzieję, ze wyjaśnią dokładnie przyczynę tragedii.
A inni wyciągnął z tej niepotrzebnej tragedii wnioski.

Witam!

Niestety nikt wniosków nie wyciąga.
A przecież dla nas wiadomym jest, że przyczyna wystąpienia zagrożenia jest częto błacha i prozaiczna. Powodowana jest najczęściej wiekiem instalacji, przeróbkami i naprawami dokonywanymi przez laików oraz brakiem kontroli. A gdy nałoży się na to specyfika układu TN-C to zagrożenie wzrasta.

Wiem, że statystyka takich wypadków jest dokładnie prowadzona.
Tylko czy kogokolwiek to obchodzi?

Witam.

"Aktor został śmiertelnie porażony prądem. Według prokuratury zginął z powodu nieprofesjonalnie podłączonego gniazdka w domku letniskowym pod Włodawą w Lubelskiem.

Chmielnik zginął w nocy ze środy na czwartek, kiedy zapalił światło w toalecie swojej daczy. - Na obudowie włącznika stwierdziliśmy napięcie 220 V. Aktor miał pecha, gdyż do piwnicy zszedł na bosaka - tłumaczy Wójtowicz. Dodatkowo, jak dowiedzieliśmy się w prokuraturze, na podłodze podpiwniczenia znajdowała się woda.

Prokuratura wyjaśniająca przyczyny tragedii wczoraj po południu zakończyła przesłuchanie znajomego aktora, który w ostatnią środę razem z Chmielnikiem przerabiał instalacje elektryczną w podpiwniczeniu domku. Mężczyźni przeprowadzali zasilanie do toalety z pomieszczenia, gdzie znajdował się hydrofor."
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4426965.html